Translate

czwartek, 10 stycznia 2013

Po raz pierwszy...

i od razu coś innego. ;)
Wszystko właściwie przez przypadek. Otóż na niepozornej, powiedziałabym wręcz - nieco odpychającej ulicy Północnej w Łodzi mieści się raj. Tak, tak. A nawet dwa raje, zupełnie niedaleko siebie. Mowa o Polimexie i o Grażce. W zasadzie właściciele tych dwóch hurtowni powinni mi odpalić coś za ten  post, bo będę piała z zachwytu i reklamowała.
Najpierw w Polimexie wpadł mi w oko przyrząd do filcowania. Uchwyt z siedmioma igłami cienkimi. A kumpela, z którą tam byłam i z którą zgodnie śliniłyśmy się z radości, kupiła włóczkę po niecałe 4 zł za motek. Zaopatrzyłyśmy się jeszcze w urocze kotki - wprasowanki i przeszłyśmy przecznicę do Grażki. Tam zaś, znalazłam mulinę Ariadnę po 95 groszy za moteczek 8 m.!!! I okazało się, że wcale nie muszę kupować jej w ilości hurtowej!!! A jak jeszcze znalazłam tam wełnę czesankową po niecałe 3 zł. za motek, to wydałam z siebie szalony chichot i poszłam w półki. ;)
I nie wiem jak przeżyłam blisko trzydzieści lat nie wiedząc, że pasmanterie to zdziercy i rozbójnicy, zaś jaskinie rozkoszy mam 20 minut żwawego marszu od domu.
No i z tej okazji pierwszy raz cosik ufilcowałam... ;)
A mojego Wielkiego Haftu nadal nie mogę skończyć. :(







Czarny Kot rządzi! ;)