Translate

środa, 31 października 2012

I znów króciutko...

Dziękuję za wszystkie komentarze na temat pierwszej partii moich sówek. Miło mi, że spotkały się z tak żywym zainteresowaniem. Czas brać się za następne. ;) Tymczasem jednak prezentuję kolejnego kociaka z mojego kalendarza. Nawet nie wiem kiedy październik minął.


niedziela, 28 października 2012

"My jesteśmy rada puchaczy..."

Czy ktoś jeszcze pamięta reklamę (bodajże Simplusa), z której pochodzi ten cytat? Moje sówki są nieco radośniejsze w kolorycie, ale myślę, że ten cytat jest całkiem na miejscu. ;)
Wzór inspirowany obrazkiem, który znalazłam w necie przedstawia aż dwanaście sów. Na razie wyszyłam tylko cztery, ale niewykluczone, że powrócę wkrótce do konstruowania kolejnych uroczych ptasząt.
Od tygodnia zresztą "choruję" na posiadanie własnej, żywej sowy. Wiem, doskonale, że marzenie to raczej nie zostanie zrealizowane w ciągu najbliższych piętnastu lat, ale co tam. A wszystko zaczęło się tydzień temu, kiedy to miałam przyjemność uczestniczyć jako widz w spalskim Hubertusie. Pogoda była jak złoto (czy ktoś to jeszcze pamięta?), koniki piękne, ale moją uwagę przyciągnęła grupa sokolników w strojach z epoki baroku. Troje z nich prezentowało właśnie sowy! Puchacza, płomykówkę i jeszcze jedną, wielką, cudowną, szarą sowę, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Niestety umknęła mi jej fachowa nazwa. Opiekowała się nią równie urodziwa dama w cudownej sukni o barwie chabru. Chciałam bardzo zrobić im zdjęcie, ale niestety, zajęta kibicowaniem znajomemu, który brał udział w pogoni za lisem przegapiłam chwilę dla fotografów. :( Buuu...
Trochę więc na cześć i chwałę owej sowy, stworzyłam własne. Może mniej piękne, ale póki co, muszą mi osłodzić czas przygotowania do posiadania mojej własnej, osobistej... ;)
A teraz ciut prywaty. ;) Pozdrawiam wszystkie komentatorki i obserwatorki mojego bloga. Mam wyrzuty sumienia, że jestem tak mało aktywna na Waszych stronkach. Postaram się to nadrobić w najbliższym czasie.


poniedziałek, 22 października 2012

Anioły

Oto czym zajmowałam się przez większą część października. Niespodziewanie dużo czasu zajął mi ten hafcik. Ale nic to, najważniejsze, że anioły są wreszcie wśród nas. I nie wiem czemu, ale tan haft skojarzył mi się z Piosenką dla mężatki z repertuaru Limboskiego. Zwłaszcza tych kilka fragmentów:

bo cóż jest lepszego na świecie
niż dwoje na własnej planecie
bez szansy na powrót na ziemię
bez szansy na siebie

więc niech nas dalej trzymają w opiece

mądrość cierpliwość i męka
smaki z daleka pożegnań bez walki
i wspomnień niejasnych

demony moralnych katastrof

wczoraj tam były podobno
te od radości i szczęścia
niech lepiej nas tulą osobno


No cóż. Niezbadane są drogi moich skojarzeń. A może to tylko odbicie jesiennej melancholii?
Cytaty za www.tekstowo.pl