Nie wiem jak u Was ale u mnie 2019 rok ruszył z kopyta i wciąż jestem w rozjazdach, bieganinie, załatwianiu różnych rzeczy... Dzieje się innym słowem. Tak naprawdę jedyne chwile odpoczynku to te, kiedy mogę usiąść nad krzyżykami - i mimo, że niewiele czasu mogę na to dziennie poświęcić to postępy w zaczętych pracach idą zaskakująco sprawnie, co mam nadzieję udowodnić w kolejnych postach.
Niestety reszta planów leży odłogiem - ani nie tkam ani nie szydełkuję, że o szyciu strojów rekonstrukcyjnych już nie wspomnę. Ale cóż, nie wszystko naraz.
Tak więc haft na przekór czasowi odbija się także w tematyce. Za oknem od kilu dni świeci piękne słońce a ja... prezentuję tutaj nastrojową, nieomal gotycką sowę. A co!
Lubię ten haft (wciąż czeka na wyprasowanie co widać na zdjęciu) choć praca na czarnej kanwie bywała drogą przez mękę... Myślę jednak, że trochę wysiłku się opłaciło i na innym kolorze tła ten haft nie byłby tak klimatyczny. Jak myślicie?
Może mój post wpasuje się bardziej w godziny wieczorne i późno popołudniowe, niż poranne gdzie -gdyby nie temperatura - można by pomyśleć, że to już wiosna właśnie.
Acha, jeszcze jedna sprawa. Ponieważ udało się reaktywować robótkowe (haft,szydełko i cokolwiek tam jeszcze przyjdzie do głowy) spotkania u mnie (reinauguracja była wyjątkowo w środę zamiast w sobotę) - gdyby ktoś z Łodzi i okolic miał ochotę posiedzieć nad robótkami, kawą, herbatą i czymś słodkim, w miłym towarzystwie, dawajcie proszę znać.
Zazwyczaj spotykamy się w soboty po południu, ale ponieważ jestem w rozjazdach mogą być zmiany. :) Zapraszam serdecznie.