Translate

wtorek, 13 maja 2014

Robótkowe Katowice

W przerwach między kolejnymi dyżurami w pracy oddaję się oczywiście swojemu rękodzielniczemu hobby. :) W związku z tym udałam się na rekonesans po najbliższej mi ostatnio, katowickiej okolicy i miło mi ogłosić, że Katowice absolutnie dają radę jeśli chodzi o hand made. :)
Cóż, ja, dziecię włókienniczej Łodzi, gdzie liczbą i jakością pasmanterii i hurtowni tekstylnych jestem wręcz rozpieszczona dość krytycznie podchodziłam w tej kwestii do stolicy Śląska. Kilka pasmanterii położonych w centrum miasta - zaopatrzenie poprawne. :) Myślałam: to tyle w temacie. Większe zakupki via Łódź. :) A tymczasem pod samym nosem mam dwa skarby! :)
Pierwszy w postaci przeuroczego sklepiku-pasmanterii, którą prowadzą przemiła mama i córka. Nie dość, że wytwarzają obłędną biżuterię, to jeszcze w ich szufladach kryje się np piękny filc, który pobudził moją wyobraźnię, czego efekty zobaczycie niebawem. :) Ponadto koraliki, igły, mulinka, kordonek - ceny zaiste więcej niż przystępne! Zapraszam gorąco, "ktokolwiek będziesz w witosowskiej stronie" :) ewentualnie na facebooku: https://www.facebook.com/pages/Bizuann/541887832496920?fref=ts
Drugim skarbem jest Koło Rękodzieła Artystycznego, które zbiera się co wtorek o 16:00 w osiedlowym klubie Plus przy ul. Witosa 17. Klub tworzą przeurocze panie, które wyrabiają cuda - cudeńka! Wystarczy tylko spojrzeć na tę galerię: http://www.zh.katowice.pl/kolo-rekodziela,Galeria,63.html
albo na poniższe zdjęcie lajkonika:


A to tylko wierzchołek góry lodowej! :) Wkrótce postaram się zamieścić więcej zdjęć z pracami tych niezwykle utalentowanych rękodzielniczek. :) Zajmują się wszystkim: frywolitką, szydełkiem, wyszywaniem koralikami, haftowaniem, filcowaniem, decoupagem... Dzięki ich uprzejmości i życzliwości uczę się robienia na szydełku - dziś miałam pierwszą lekcję. :) Efekty na razie mizerne, póki co walczę z koordynacją przy robieniu łańcuszka. To naprawdę sztuka przeciągać oczka, trzymać szydełko i odpowiednio naprężyć kordonek... Ale pochwalono mnie, że jak na pierwszy raz poszło mi dobrze. :D
I tak pod wrażeniem tych oto skarbów uważam maj w Katowicach za udany. :)
Tradycyjnie jednak, wierna haftowi stworzyłam taki oto magnesik. Nie do końca osiągnęłam zamierzony efekt, ale i tak go zaprezentuję. :) Ostatnio naszło mnie na sowy. Strzeżcie się, będzie ich wkrótce więcej na tym blogu. :)


4 komentarze:

  1. Gratuluję odkrycia takich fajnych miejsc! Teraz to tylko korzystać z nich,,,:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy pomysł :)ale byłam święcie przekonana że sowa jest nafilcowana :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słówko. ;)