Translate

poniedziałek, 30 lipca 2012

Lipiec

Dopiero teraz taki tytuł? Wszak uroczy ten miesiąc już się kończy, a ja tu nagle wyskakuję jak Filip z konopi, jakbym dopiero co spojrzała w kalendarz. Ano, wszystko to z powodu pewnego kotka, który właśnie wyszedł spod mojej igły i jeszcze jest gorący resztkami lipcowego, kapryśnego słoneczka.
Mój koci kalendarz (wzorowany na projekcie M. Sherry, której rysunki uwielbiam) rośnie pomalutku, acz systematycznie. Trudno uwierzyć, że jego wyszywanie trwa już siódmy miesiąc! A trwa tak długo, ponieważ przyjęłam zasadę "nowy kot na nowy miesiąc". Może i tchnie to duchem czasów słusznie minionych (coś jak "tysiąc szkół na nowe tysiąclecie"), ale dzięki temu to mój najdłuższy wyszywankowy projekt. Znajomi śmieją się, że odmierzam czas kotami. Inni twierdzą, że uległam totalnej, kociej manii. Coś w tym jest. Ale nie masz to jak mrucząca, żywa przytulanka w chwili, gdy np macocha natura zadaje ci cios poniżej pasa. Z tego to powodu, jak i bez powodu lipcowy kociak mruczy do nas ze zdjęcia.

1 komentarz:

Dziękuję za każde słówko. ;)