Translate

czwartek, 13 września 2012

Klęska urodzaju jabłek

No i zrobiło się całkiem jesiennie. Ale narzekać nie będę - uwielbiam tę porę roku. Zawsze jesienią pochłaniam kilogramy jabłek i to z nimi (bo szkółka już mnie nie dotyczy, co konstatuję z rozrzewnieniem) kojarzy mi się wrzesień. A w tym roku, są ich całe kilotony! W niedzielę planuję kolejną dostawę wprost z ogródka babuni, na mój okienny parapet. Stamtąd zaś albo na patelnię (pyszny mus jabłkowy na zimowe wieczory.... Mmmm...), albo wprost do paszczęki. Istnieje jeszcze alternatywa, aby obierki przerobić na perfumy dla mojej kotki. W końcu jest to dama światowa i jako taka musi  ich używać. Ciekawa jestem, czy inne koty też uwielbiają się tarzać w skórkach od jabłka.
I tak przez jabłka i koty dochodzimy do mojego hafciku z Kociego Kalendarza, który widnieje poniżej (zdjęcie niezbyt udane, ale co tam). I choć wspominałam w poprzednim poście o aniołku, którego mam na tapecie (to jest na tamborku) zdecydowałam się dorzucić jeszcze jednego, małego, wrześniowego kociaka. Aniołka pokażę następnym razem.
No, chyba, żebym jednak znów uległa jakiemuś kusząco do mnie mruczącemu wzorkowi...

3 komentarze:

  1. A tam aniołek - koty górą! Mój kot nie wykazuje chęci do tarzania się w skórkach jabłek. Ale może po prostu nie miał okazji? Pozdrawiam! Kota głaszczę!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słówko. ;)