Na początku bardzo, bardzo, bardzo gorąco dziękuję za wszystkie słowa otuchy, które od Was otrzymałam po moim ostatnim poście. Także dziękuję raz jeszcze i kłaniam się w pas, waląc przy okazji czołem o podłogę. ;)
Dlaczego nareszcie? Bo nareszcie kończy się wrzesień - dla mnie trzydzieści dni ciągłej gonitwy, niedosypiania i grzania na najwyższych obrotach od szóstej rano do północy. Ale nie narzekam - chyba wolę taki układ od bezczynności. Niemniej pierwszy tydzień października zamierzam przeznaczyć na odpoczynek. Na odsypianie, na mojego kota, na buszowanie po Waszych cudownych blogach. No i pewnie coś tam sobie wyszyję przy okazji... ;)
A pingwinek? Ano powstawał wrześniowymi wieczorami. Mam nadzieję, że nie przyniesie ze sobą zimowej pogody. W Łodzi mamy dziś najpiękniejszą, złotą, polską jesień i niech nam ona króluje jak najdłużej!
Uwielbiam pingwiny! A ten ma tak słodko uniesioną nóżkę... Świetnie ci wyszedł. Też uwielbiam "Mistrza i Małgorzatę" i nie wyobrażałam sobie innej książki do pozowania. A co do kota... Oczywiście, że to kamuflaż Behemota.;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam. ;) Ach te koty-behemoty... ;)
Usuńsympatyczny :)
OdpowiedzUsuńJaki słodki pingwinek. Jestem ciekawa co z niego będzie obrazek czy może coś innego :)
OdpowiedzUsuńObrazek standardowo. Nie ma niestety dobrych wzorów na zakładkę, zawsze obrazki są za szerokie. Pozdrawiam!
Usuń