Czy ktoś jeszcze pamięta reklamę (bodajże Simplusa), z której pochodzi ten cytat? Moje sówki są nieco radośniejsze w kolorycie, ale myślę, że ten cytat jest całkiem na miejscu. ;)
Wzór inspirowany obrazkiem, który znalazłam w necie przedstawia aż dwanaście sów. Na razie wyszyłam tylko cztery, ale niewykluczone, że powrócę wkrótce do konstruowania kolejnych uroczych ptasząt.
Od tygodnia zresztą "choruję" na posiadanie własnej, żywej sowy. Wiem, doskonale, że marzenie to raczej nie zostanie zrealizowane w ciągu najbliższych piętnastu lat, ale co tam. A wszystko zaczęło się tydzień temu, kiedy to miałam przyjemność uczestniczyć jako widz w spalskim Hubertusie. Pogoda była jak złoto (czy ktoś to jeszcze pamięta?), koniki piękne, ale moją uwagę przyciągnęła grupa sokolników w strojach z epoki baroku. Troje z nich prezentowało właśnie sowy! Puchacza, płomykówkę i jeszcze jedną, wielką, cudowną, szarą sowę, w której zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Niestety umknęła mi jej fachowa nazwa. Opiekowała się nią równie urodziwa dama w cudownej sukni o barwie chabru. Chciałam bardzo zrobić im zdjęcie, ale niestety, zajęta kibicowaniem znajomemu, który brał udział w pogoni za lisem przegapiłam chwilę dla fotografów. :( Buuu...
Trochę więc na cześć i chwałę owej sowy, stworzyłam własne. Może mniej piękne, ale póki co, muszą mi osłodzić czas przygotowania do posiadania mojej własnej, osobistej... ;)
A teraz ciut prywaty. ;) Pozdrawiam wszystkie komentatorki i obserwatorki mojego bloga. Mam wyrzuty sumienia, że jestem tak mało aktywna na Waszych stronkach. Postaram się to nadrobić w najbliższym czasie.
Rada czterech milusich puchaczy! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu rady. ;)
Usuńsympatyczne maluchy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pozdrawiam!
UsuńŚwietne sówki, kiedyś szukałam takich wzorków...:)
OdpowiedzUsuńW razie czego chętnie podzielę się moimi wzorkami. Pozdrawiam!
UsuńSowy super - wyhaftuj wszystkie, bo są urocze!!! Marzenie o własnej sowie? No, no podziwiam i życzę spełnienia tego niebanalnego życzenia!!!
OdpowiedzUsuńZ pewnością powstaną kolejne sówki o ile oczywiście czas pozwoli. Ech, gdyby doba miała 48 godzin... A na sowę się uparłam, ale to żmudny proces - najpierw muszę nabrać doświadczenia w jakimś klubie sokolniczym, potem wyrobić stosowne certyfikaty i pozwolenia, potem wybudować odpowiednią wolierę, najlepiej przy własnym domku w lesie... A nieco wcześniej wygrać w totka, żeby było mnie na to wszystko stać. ;D Ale podobno dla chcącego nic trudnego. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńPrzesłodkie te sówki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
Usuń